Wybraniec z wyboru – recenzja The Bard’s Tale: Opowieści Barda

1894.2The Bard’s Tale to pierwsza produkcja amerykańskiego inXile Entertainment, studia będącego prawdziwą gwiazdą niezwykle modnego ostatnimi czasy Kickstartera. Stojący na czele grupy Brian Fargo w zamian za samą obietnicę stworzenia sequela legendarnego Wasteland zebrał od fanów niemal 3 miliony dolarów, aby niedługo później przebić tą rekordową sumę pomysłem zrealizowania duchowego następcy Planescape: Tormenta (Torment: Tides of Numenera). Internet wręcz huczał dyskutując nad fenomenem Fargo i crowdfundingu w ogóle. Może więc warto zapoznać się z wcześniejszymi dokonaniami inXile?

Wydane w 2004 Opowieści Barda często określa się mianem zręcznościowego RPG, będącej jednocześnie swojego rodzaju współczesną adaptacją czy wręcz rebootem klasycznego Tales of the Unknown: Volume I – The Bard’s Tale, wyprodukowanego w 1985 roku przez Interplay kamienia milowego gatunku komputerowych gier RPG.

Po prawdzie trudno znaleźć jakieś części wspólne z wiekowym klasykiem. Program bazuje na skonstruowanym z myślą o konsolach silniku Baldur’s Gate: Dark Alliance, udanej gry RPG akcji która nigdy nie trafiła na pecety. Należy uczciwie zaznaczyć, że w porównaniu z Dark Alliance The Bard’s Tale zawiera jeszcze mniej elementów RPG. Rozwój postaci nie uwzględnia podziału na profesje i ogranicza się do rozdzielenia co poziom dwóch punktów statystyk (których mamy sześć, w dużej mierze opartych na trzeciej edycji D&D, z tym że zamiast inteligencji nasz bard wyposażony został w rytm) oraz wybierania co kilka poziomów (a więc średnio co 1-2 godziny rozgrywki) nowej umiejętności specjalnej (z palety raczej niezbyt wyrafinowanych – np. używanie mieczy dwuręcznych, powalenie przeciwnika, tresura psa). Zarządzanie ekwipunkiem nie istnieje – wszelkie nieużywalne przedmioty są magicznym dotknięciem barda natychmiast zamieniane w srebro (miejscowa waluta), zaś nowe rodzaje broni automatycznie i bezpowrotnie zastępują swoje słabsze odpowiedniki, które także natychmiastowo przeobrażają się w monety. Warstwa fabularna prezentuje się nieco ciekawiej, możemy bowiem od czasu do czasu podjąć się jakiegoś zadania pobocznego dla dodatkowej nagrody, ale nie ma co liczyć na odskoczenie od głównego wątku na dłużej niż kilkanaście minut. Jest jeszcze magia polegająca wyłącznie na przywoływaniu stworów, ale na rozwój tejże również nie mamy praktycznie żadnego wpływu – nowych sojuszników zyskujemy z automatu, wraz z przechodzeniem kolejnych lokacji. Jak więc widać trudno Opowieści Barda traktować jako prawdziwą grę RPG, zręcznościową czy też nie.

Jeśli nie RPG, to co więc stanowi istotę rozgrywki? Przede wszystkim walka z potworami i zwiedzanie rozrzuconych po świecie przedstawionym wiosek. Ta pierwsza w moim odczuciu stanowi największą bolączkę omawianego tytułu – to tak naprawdę bardzo uproszczona rąbanka typu hack’n’slash czy wręcz beat’em up. Nie byłoby oczywiście w tym nic złego, gdyby nie prawie zupełny brak zróżnicowania tego elementu zabawy – bez względu na wybraną broń, nasz bard w walce wręcz ma do dyspozycji jedną, złożoną z trzech ataków sekwencję, którą powtarzamy w każdej walce wielokrotnie, od czasu do czasu tylko blokując. I tak przez całą, trwającą ponad 15 godzin kampanię dla pojedynczego gracza. Przez pierwsze godziny jest to do przyjęcia, postać barda jest ładnie animowana i miło jest podziwiać wyprowadzane natarcia, jednak z czasem konfrontacje stają się strasznie monotonne. Atakami sterujemy jednym przyciskiem, nie odblokowujemy żadnych nowych kombosów, możemy jedynie nauczyć barda kontrowania po bloku i nieco potężniejszych technik aktywowanych przytrzymaniem przycisku (szarża). Na domiar złego, twórcy przygotowali raptem kilkanaście typów przeciwników, którzy, choć czasami dość oryginalni, walczą w podobny sposób, przez co szybko poznajemy na co ich stać i w zasadzie wcale nie zastanawiamy się nad doborem zwycięskiej taktyki (ta jest tylko jedna). Na szczęście jest jeszcze strzelanie z łuku – bez tego już w ogóle byłoby dramatycznie. Także obszary w których przychodzi nam walczyć zdradzają niewielką liczbę dostępnych modeli 3D (pod koniec gry już nie mogłem patrzeć na ukryte w pniakach skrytki), ich konstrukcja jest dość jednostajna i nie wpływa pozytywnie na urozmaicenie walk (za wyjątkiem bójek na tratwach). Prawdziwe apogeum doświadczamy w ostatnim rozdziale, wędrując w górę wieży głównego antagonisty – ta jest złożona z kilkunastu identycznych (!) pięter, które między sobą różnią się wyłącznie typem występujących nań potworów (przegląd wszystkich szkaradzieństw które z taką determinacją tłukliśmy przez ostatnie kilkanaście godzin).

Drugi z głównych elementów zabawy to zwiedzanie miasteczek. Ta część gry jest zdecydowanie mocniejsza. Twórcy wykazali się bowiem niesamowitym dystansem do gatunku gier RPG i naładowali grę wielką dawką humoru, który dodatkowo w wersji na PC został kapitalnie przetłumaczony na nasz rodzimy język. Tytułowy bard to typowy antybohater, tchórzliwy, cyniczny i za grosz nie posiadający szlachetnych czy dobrodusznych pobudek. Napotkane w grze postacie w stu procentach stanowią satyrę na sztampowość bohaterów niezależnych ze świata fantasy. Praktycznie na każdym kroku odkrywamy różnego rodzaju smaczki i branżowe docinki, przez które gra momentami przekształca się w intelektualną ucztę dla koneserów i zaprawionych w bojach graczy. Magiczny topór będący jednocześnie gitarą elektryczną, zwariowany wiking pasjonująco handlujący bronią w zabarykadowanym przed nieumarłymi sklepie, grupki zombie urządzające sobie pojedynki break-dance w kryptach głęboko pod ziemią, śpiewane w tawernach zabawne piosenki utrzymane w klimacie świata przedstawionego z opcją karaoke – to tylko część pomysłów jakie twórcy wykrzesali w The Bard’s Tale. Specjalne wyróżnienie należy się dla aktorów podkładających głos pod barda i narratora – słuchanie odpowiednio Borysa Szyca i Piotra Fronczewskiego w tych rolach podnosi moją ocenę tej gry o cały punkt w górę.

Szkoda, że zabrakło tej pomysłowości przy tworzeniu scenariusza. Chociaż, podobnie jak reszta gry, nie można mu odmówić uroku, to jest on w dużej mierze liniowy (chociaż wyposażony w więcej niż jedno zakończenie) i przez większość czasu przewidywalny. Program z punktu widzenia gatunku RPG wybrania się w gruncie rzeczy tylko jednym atutem – interakcją z napotkanymi postaciami. Duża ich część jest wobec nas złośliwa i szydercza, nic więc dziwnego że na większość sytuacji możemy zareagować w dwojaki sposób – miły lub bezczelny. Praktycznie każda lokacja i każda misja zbudowana jest w taki sposób, że wybór jednej ze ścieżek dialogowych jest nieodwracalny i ma swoje konsekwencje w postaci odmiennej puli nagród czy nieco innych następstw fabularnych. Daje to wrażenie nieliniowości i zapewnia powiew świeżości, jednak z uwagi na stosunkowo niewielką liczbę NPCów w stosunku do potworów trochę traci na znaczeniu.

Na koniec nieco o kwestiach technicznych. Warto odnotować sterowanie, które z sukcesem przeniesiono z gamepada na klawiaturę i myszkę – początkowo jest strasznie toporne, ale z czasem staje się niezwykle intuicyjne i sprawdza się doskonale (a jak ktoś nie chwyci, może podłączyć pada na USB). Trudność zabawy raczej niewielka – przejście gry na Staroszkolnym (trzeci, najwyższy) nie stanowi większego wyzwania, jest tylko kilka miejsc które wymagają nieco pomyślunku – szkoda, bo wyższy poziom trudności mógłby zaowocować ciekawszą rozgrywką. Warstwa audiowizualna przyzwoita, podobnie jak reszta gry odrobinę mało urozmaicona, ale to co jest trzyma całkiem wysoki poziom. Koniecznie muszę jednak uprzedzić o wadliwym silniku gry, a konkretnie o niestandardowej obsłudze efektów cząsteczkowych, której nie tolerują współczesne karty graficzne. Skala problemu jest bardzo różna w zależności od sterowników i konkretnego modelu – na niektórych konfiguracjach gra w niektórych miejscach może okazać się kompletnie niegrywalna (warto wcześniej zrobić jakieś rozeznanie). Dodatkowym bonusem posiadanego przeze mnie wydania (stara Kolekcja Klasyki) jest obecność całej oryginalnej trylogii The Bard’s Tale – dla żądnych prawdziwych komputerowych RPG z krwi i kości wchodzące w jej skład tytuły mogą okazać się lepszą propozycją. Co ciekawe, są przy tym lepiej przystosowane do działania na współczesnych konfiguracjach, niż Opowieści Barda (DOSBox!).

Jeśli oceniać The Bard’s Tale – Opowieści Barda jako zręcznościową grę RPG, trudno uczciwie przyznać jej więcej niż 3 punkty. Akceptując fakt, że to tak naprawdę bardziej przygodowa gra akcji, można podnieść ten wynik o jeden. Jeśli dodatkowo ktoś jest miłośnikiem gier RPG i ma ochotę się trochę pośmiać ze stereotypów i sztampy gier w ogóle, pewnie przyzna grze 5 punktów na 9. Gdyby kampanię zaprezentowano w nieco bardziej skondensowanej formie – krótszej, trudniejszej, z wycięciem kilku przydługich bitewnych lokacji lub ich zmniejszeniem, mogłoby być już naprawdę dobrze. A tak mamy program, który dla większości odbiorców może okazać się dosyć ciężkostrawny. Polecam tylko w polskiej wersji językowej na PC i tylko graczom chcącym spróbować nieco z boku spojrzeć na swoją pasję.

1372636754_golden star1372636754_golden star1372636754_golden star1372636778_star1372636778_star

Reszcie polecam raczej obejrzeć co ciekawsze kąski na Youtube – np. takie jak ten:

Dodaj komentarz